Światło życie

Forum Ruchu Światło-życie przy par. św Mikołaja w Bochni :))


#1 2007-05-20 09:23:11

Madzik :)

Użytkownik

Zarejestrowany: 2007-05-13
Posty: 30
Punktów :   

BĘBEN

bęben w akcji.... tak czy nie?? ( wiem, ze sie narazam Karo:D )


Kochaj tak, jakby Cię nigdy nikt nie zranił...

Offline

 

#2 2007-05-21 23:06:51

karolinus musicus ;)

Użytkownik

Skąd: Bośnia ;)
Zarejestrowany: 2007-05-16
Posty: 104
Punktów :   

Re: BĘBEN

Magda lubi się narażać...

Jak jesteś ciekawa, czy tak, czy nie, to proszę przeczytać:

III. Muzyka

Określenie idiomu muzyki jest zadaniem niezwykle trudnym, zwłaszcza gdy chodzi o ukazanie go nieprofesjo­nalistom. Najogólniej rzecz ujmując muzyka jest dziedziną sztuki, której tworzywem są dźwięki zorganizowane w spoistą całość . Inaczej mówiąc, jest to sztuka, która, aby zaistnieć, musi spełnić określone warunki. Wymienia się pewne podstawowe elementy dzieła muzycznego takie, jak melodia, rytm, harmonia, forma utworu, dynamika, agogika, barwa dźwięku. Jeśli zaistnieje tylko jeden element np. rytm, to nie można mówić o muzyce. Także poszczególne nieskoordynowane dźwięki nie są jeszcze muzyką. Muszą zostać one według pewnych reguł uporządkowane.

Muzyka stosowana w liturgii przeszła długą dziejową drogę i nadal ją odbywa, gdyż "Kościół uznaje wszystkie formy prawdziwej sztuki i dopuszcza je do służby Bożej, jeżeli tylko posiadają wymagane przymioty" (KL 112).

Pragnę dziś zająć się nie muzyką tradycyjną, którą wypracowały poprzednie pokolenia, i o której wiele już powiedziano oraz napisano, ale muzyką nową, jaką proponuje nam wiek XX i XXI. Czy więc współczesna muzyka może mieć udział w czynnościach liturgicznych?

Liturgia nade wszystko przyjmuje do swoich czynności śpiew. "Śpiew kościelny... jest nieodzowną oraz integralną częścią uroczystej liturgii" (KL 112). Głos ludzki jest najwspanialszym instrumentem i właściwie nic go zastąpić nie może. Inne instrumenty mogą tylko towarzyszyć śpiewowi, uzupełniać go lub też go imitować.

Instrumenty towarzyszą śpiewowi wzmacniając niejako jego wymowę, pomagając podkreślać znaczenie wykonywanych tekstów, stanowią więc jakby obszar interpretacji treści liturgicznych. Stąd też ich dobór musi być starannie przemyślany, aby nie dominowały one nad śpiewem ani swoją barwą ani dynamiką. Dokumenty Kościoła często napominają, by mu­zyka instrumentalna nie przygłuszała śpiewów.

Instrumenty mogę też uzupełniać śpiew. Żadna ludzka mowa nie jest w stanie pomieścić bogactwa i głębi wiary. I dlatego słowo wiary, Objawienia, orędzia, modlitwy, uwielbienia, wzywa na pomoc muzykę. Muzyka ma zaświadczyć, że w danej wypowiedzi dosięga się rzeczywistości tajemnej, która jest nie tylko sprawą intelektu, ale całego człowieka.

Wszelkie dotąd wydawane zakazy używania instrumentów w liturgii dotyczyły ich funkcji, albo charakteru rozrywkowego lub też ich brzmienia: "huczne", "brzęczące", "próżne w brzmieniu", a nie ich istoty. Tymczasem właśnie istota danego instrumentu stanowi główną przyczynę pozwalającą lub eliminującą jego przydatność do liturgii. Jeśli bowiem w liturgii zasadniczą rolę odgrywa głos ludzki, to instrumenty imitujące ten głos lub będące blisko śpiewności brzmienia mają pierwszeństwo w czynnościach liturgicznych. I tak Pius X dopuszcza do liturgii instrumenty smyczkowe a także dęte . Właśnie smyczki "śpiewają" muzykę. Podobnie instrumenty dęte, jak choćby flet (płacze), waltornia i inne bliskie są śpiewu. Natomiast nie nadają się do liturgii instrumenty szarpane (gitara, ( ) mandolina itp.) oraz perkusyjne, które z natury nie są zdolne do imitacji śpiewu. (W tym miejscu należy zaznaczyć, że fortepian należy do instrumentów perkusyjnych). Z kolei organy są największym instrumentem dętym. A więc ten, kto uznaje organy, a występuje przeciw instrumentom dętym popada w sprzeczność (contradictio).

W tym miejscu trzeba się odwołać do stanu kultury naszego społe­czeństwa. Stwierdzamy bowiem brak zainteresowań artys­tycznych i potrzeb piękna u współczesnego Polaka. Głównym sprawcą tego stanu rzeczy jest brak dobrego systemu wychowawczego. Ubóstwo form wyżywania się młodzieży, niewrażliwość na brzydotę obyczajów, szukanie najprymitywniej­szych rozrywek, brak zasad moralnych, szeroko rozumiana rozwiązłość, przestępczość wśród nieletnich ma swoje źródło nie tylko w biedzie materialnej, ale także w braku dostępu do źródeł kultury. I wcale tu nie chodzi o niemożność udziału w kulturze ze względu na ubóstwo, ale przede wszystkim o niewytworzenie w rodzinie, w szkole, w kręgach kościelnych odpowiednich zamiłowań i potrzeb. Jeśli nie zwróci się uwagi na tę konieczność w okresie dzieciństwa, żadne późniejsze zabiegi nie naprawią tego zaniedbania .

Możliwość urabiania psychiki, charakteru i osobowości człowieka zauważył już Platon w swojej "Republice". Twierdził on mianowicie, że muzyka może zmieniać prawa państwowe oraz osobiste "zgodnie z duchem rozpasania i fałszywie pojętej wolności, niedostrzegalnie przenikającym zwyczaje i zachowania, a następnie zniekształcającym stosunki między­ludzkie" .

Wprowadzanie zatem do liturgii muzyki z gruntu jej ob­cej, świadomie lub nieświadomie, z powodu osobistych upodobań czy też z uwagi na chęć przypodobania się społecznym gustom, jest konsekwencją braku odpowied­niego wychowania kilku pokoleń ludzi wierzących, w tym także duchow­nych .

Jest rzeczą oczywistą, że ten kto nigdy nie brał udziału w żadnych koncertach z prawdziwego zdarzenia, nigdy sam nie uprawiał muzyki i nie otrzymał żadnego wykształcenia muzycznego, jest kształtowany przez środki przekazu, przez słuchanie nagrań powszechnie dostępnych czy wreszcie przez uczęszczanie na tzw. koncerty rockowe albo zabawy w dyskotekach. Dźwięki zalewające codziennie słuchacza formują w nim błędnie pojęty "smak muzyczny", dyktując mu bez jego wiedzy i zgody wartość i znaczenie odbieranej muzyki. Obracając się w kręgu takiego "języka", człowiek z czasem uznaje go za swój i pragnie go słyszeć także w czasie liturgii oraz wyrażać nim sferę przeżyć religijnych. Przeciętny uczestnik liturgii nie rozróżnia pomiędzy kulturą a subkulturą. On nie wie, że liturgia nie przyjmuje żadnej prymitywnej imitacji muzycznej . I dlatego, często "na własną rękę" wprowadza do obrzędów muzykę będącą znakiem "tego świata", posługując się językiem rozrywki i zabawy. W ten sposób włączono do liturgii muzykę całkowicie "antykultową", posługując się językiem "wulgarnym". Odpowiednikiem tego działania byłoby wygłaszanie homilii językiem "z ulicy" uzasadniając, że jest to język powszechnie zrozumiały. (Czechu???)

Dzisiejsza "muzyka" ostentacyjnie odwróciła się od wartości, jakie niesie ze sobą autentyczna sztuka. Rock, pop, rap, techno, hip-hop i inne jeszcze prądy zagłuszają te wartości z niespotykaną dotąd siłą i agresją. Rośnie więc skala rozdźwięku, jaki dzieli prymitywne wytwory od muzyki artystycznej. Ponadto ta właśnie "twórczość" pragnie uzyskać absolutną wyłączność, czyli swoimi "dziełami" zastąpić muzykę profesjonalną . W ten to sposób muzyka popularna w społecznej świadomości usiłuje zając miejsce muzyki artystycznej.

Muzyka popularna (pop) oznacza twór użytkowy skonstruowany z myślą o masowym rozpowszechnianiu. W tej dziedzinie potrzeby pewnych grup młodzieżowych zaspokajają tzw. zespoły rockowe. Przeprowadzane nad tym kierunkiem studia niezbicie wykazują, że rock powstał do celów antykul­towych i że znakomicie nadaje się do propagowania idei satanizmu . Z kolei obrońcy rocka usiłują go ochrzcić i nadać mu kierunek chrześcijański. Tłumaczą przy tym, że nie jest ważna melodia, ani rytm, ani jego instrumen­tarium, ale wyłącznie jego współbrzmienie z tekstami. Jeśli mówią one o Bogu, o religijnych prawdach, to wszystko jest w porządku. Na zachodzie Europy tego rodzaju mezalianse cieszą się ogromnym powodzeniem, gromadzą tłumy "fanów", mają też swoje "gwiazdy".

Tymczasem lekceważenie samej muzyki, a przypisywanie znaczenia wyłącznie tekstom zupełnie zaprzeczy istocie śpiewu. Przecież muzykę można złączyć z każdym tekstem, a w przypadku rocka brak kantyleny, uporczywe powta­rzanie tych samych motywów muzycznych, wybijający się rytm, prymitywna harmonia i ogłuszający hałas dyskwalifikują tę "twór­czość" z jakiejkolwiek analizy muzykologicznej. Tym samym "rock chrześcijański" to utopia, manipulacja, to prawda wirtualna ale nie realna.

A tak faktycznie tzw. hard rock, haevy metal, punk, rap, hip-hop i inne jeszcze rodzaje nie należą do dziedziny sztuki. Są to zjawiska socjologiczne, obyczajowe, są to style zachowań. Kiedy w 2003 r. w Sopocie występował Ricky Martin, wówczas tłumy jego zwolenników zdążały na jego występy głównie nie po to, aby go słuchać, ale po to, by go oglądać. Wielu młodych ludzi mó­wiło wówczas, że idą dlatego, iż podobają im się "jego ruchy" albo "jego pupa" . Czy podobnie nie dzieje się często w naszych świąty­niach?

Na marginesie należy wspomnieć, że wysiłki uchrześcijanienia pewnych praktyk czyni się także w innych dziedzinach np. jogi, czyli drogi do doskonałości. Chrześcijańska droga do doskona­łości wiedzie przez łaskę, którą może dać tylko Bóg. Natomiast szukanie duchowej doskonałości za pomocą fizycznych technik (dieta, rytm oddychania itp.), nie tylko do Boga nie zbliża, ale jeszcze wprowadza zaburzenia w procesach ludzkiego organizmu .

Chrześcijaństwo nie potrzebuje adaptacji antychrześ­cijańskiej kultury. Ono pragnie czegoś nowego, lepszego, niezależnego, czegoś, co pociągałoby człowieka ku dobru i pięknu. Tylko czy nasze pokolenie skażone bakcylem komunizmu, wewnętrznego zniewolenia, a do tego zachłyśnięte libertyńskim konsumpcjonizmem jest do tego zdolne?

Doskonałych wzorców dostarczają nam Kościoły Wschodu, które w liturgii nie dopuszczają żadnej świeckiej, a nawet religijnej, ale im obcej imitacji, trzymając się wiernie swoich tradycji. Jeśli wspomnimy choćby sztukę tzw. pisania ikon, która jest oparta na ścisłych regułach, to trzeba zauważyć, że po­przedza ją nie tylko głębokie studium warsztatowe, ale także modlitwa, a często i post. Nie wszystkie też powstałe ikony zostają dopuszczone do kultu Bożego .

W Kościele Zachodnim bardzo łatwo zrezygnowano z zachowa­nia sakralności sztuki. Dotyczy to także Polaków i Polski. My od lat chętnie przejmujemy obce pomysły duszpasterskie i najczęściej w sposób spłycony wprowadzamy je w życie.

Wróćmy jednak do muzyki. Według kard. J. Ratzingera podstawowe założenia muzyki "pop" są nie do pogodzenia z kulturą Ewangelii oraz świętymi czynnościami. Ewangelia pragnie wyzwolenia dla człowieka z dyktatury pieniądza, manipulacji, miernoty i pragnie go przywieść do dyscypliny prawdy. Muzyka "pop" tego wszystkiego unika. Zabija ona Boże przesłanie i niszczy orędzie Ewangelii. Następuje też banalizacja wia­ry .

Warto w tym miejscu przytoczyć krótkie fragmenty listu Jana Pawła II o muzyce wydanego w stulecie motu proprio Piusa X (22 XI 2003).

"Jest rzeczą oczywistą, że wszelkie innowacje w tej deli­katnej sprawie powinny respektować szczególne kryteria, określające jakie poszukiwania muzycznej ekspresji są odpowiednie, z włączaniem zgroma­dzenia do udziału wewnętrznego w celebracji i z unikaniem w tym samym czasie jakiegokol­wiek utwierdzania w łatwiźnie i powierzchowności" (Chir. 6).

"Kościół zawsze uznaje i popiera postęp sztuki i nie dzi­wi się, że oprócz chorału gregoriańskiego i polifonii, dopuszcza się do udziału w liturgii także muzykę bardzo nowoczesną, byle tylko respektowała ona ducha liturgii i odznaczała się prawdzi­wymi walorami sztuki" (Chir. 10).

"Aspekt muzyczny litur­gicznej celebracji nie powinien być zezwoleniem na całkowitą improwizację, ani na decyzję jednostki, ale winien polegać na dobrej organizacji występów z uwzględnieniem norm kompetencji..." (Chir. 8).

Ks. prof. Alberto Turco zwykł mawiać, że nie ma złej muzyki, jest zła liturgia. Dobra liturgia bowiem nie dopuszcza złej muzyki. W tym świetle nie należy się dziwić, że o świętość liturgii i jej piękno upomina się świecki laikat.

Na koniec pragnę stwierdzić, że nasze chrześcijaństwo jest smutne. Brakuje w nim autentyczności świadectwa, a paraliżuje nas często lęk przed radykalizmem Ewangelii. Jednym z głównych źródeł tego stanu rzeczy jest odejście od słowa i sakramentu jako przyczyn sprawczych naszych dokonań duszpasterskich. Można obrazowo powiedzieć, że mając spichlerz pełen pokarmu - umieramy z głodu; mając blisko siebie źródło wody - giniemy z pragnienia.

Zajmujemy się tysiącem różnych spraw, niewątpliwie ważnych i potrzebnych, ale zaniedbujemy rzecz najważniejszą - życie Kościoła. Liturgia, będąc "fons et culmen totius vitae christianae" stała się dodatkiem i to niekiedy bardzo uciążliwym. My odprawiamy, celebrujemy liturgię, ale jej nie przeżywamy, nie przykładamy się do niej, nie traktujemy jej w sposób święty. Gdzieś znika doświadczenie Boga w Jego słowie i sakramen­cie. Bóg przychodzi, daje się dotknąć, ukrzyżować, zmartwychwstaje, obdarza łaską; człowiek przechodzi ze śmierci do życia... Mimo to wygląda czasem na to, że nas to nic nie obchodzi. Jeśli się liturgii nie kocha, jeśli się nie kocha także związanej z nią muzyki, to nie może stać się ona źródłem radości.

Czy nie zabrakło nam przypadkiem owego "sensus Ecclesiae", którym przejęci byli Apostołowie, gdy mówili: "Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły... Siedmiu mężom... zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa" (Dz 6,2-4). Trzeba więc wrócić "ad fontes". Trzeba napełnić nasze serca i umysły pełnią Bożego słowa i odkryciem na nowo sakramentu. Wtedy i muzyka stanie się ważnym środkiem duszpasterskim w myśl zasady: "musica missae, non missa musicae famuletur".

Ale, aby muzyka mogła stać się radością liturgii, najpierw sama musi być prawdziwą muzyką - sztuką. A wtedy łatwo przemieni się ona w okrzyk radości, według słów św. Augustyna: "Śpiewać pięknie Bogu, to znaczy śpiewać z radością... Okrzyk radości wskazuje, że serce wypełnione jest uczuciem, którego nie można wypowiedzieć... Niech więc twe serce się raduje..." (Komentarz do Ps 32. LG IV s. 1377).

/ze strony http://www.diecezja.tarnow.pl/gazety/cu … art-24.php /

Offline

 

#3 2007-05-22 19:54:48

Madzik :)

Użytkownik

Zarejestrowany: 2007-05-13
Posty: 30
Punktów :   

Re: BĘBEN

Innymi słowy Animatorka muzyczna właśnie przekresliła moj udział w Diakoni muzycznej, jako muzycznego. Sama sobi teraz radź!!!!


Kochaj tak, jakby Cię nigdy nikt nie zranił...

Offline

 

#4 2007-05-24 18:00:29

karolinus musicus ;)

Użytkownik

Skąd: Bośnia ;)
Zarejestrowany: 2007-05-16
Posty: 104
Punktów :   

Re: BĘBEN

Ale biorąc pod uwagę przepis o liturgii dla grup "specjalnych", to nawet Cię mogę, Madziu, przygarnąć

Offline

 

#5 2007-05-26 13:04:22

Madzik :)

Użytkownik

Zarejestrowany: 2007-05-13
Posty: 30
Punktów :   

Re: BĘBEN

No to już lepiej być "specjalnym", albo "specjalnej" troski:))


Kochaj tak, jakby Cię nigdy nikt nie zranił...

Offline

 

#6 2007-05-27 16:59:22

Sarus

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2007-05-16
Posty: 2
Punktów :   

Re: BĘBEN

no cóż, Madzik, my juz jesteśmy specjalne, i trzeba sie z tym wreszcie pogodzic...


Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień ... pewnie byłabym najwspanialszym facetem na świecie!!!!

Offline

 

#7 2007-05-28 18:08:13

Madzik :)

Użytkownik

Zarejestrowany: 2007-05-13
Posty: 30
Punktów :   

Re: BĘBEN

Sara Twój podpis jest kapitalny


Kochaj tak, jakby Cię nigdy nikt nie zranił...

Offline

 

#8 2007-05-28 22:43:59

karolinus musicus ;)

Użytkownik

Skąd: Bośnia ;)
Zarejestrowany: 2007-05-16
Posty: 104
Punktów :   

Re: BĘBEN

No ale ja i tak Was kocham moje specjalne dzieciaczki

A na wszelkie spory diakonijne wywieszam

Offline

 

#9 2007-05-29 17:38:16

Madzik :)

Użytkownik

Zarejestrowany: 2007-05-13
Posty: 30
Punktów :   

Re: BĘBEN

A czy ktoś się tu o coś kłóci?? też Cie kocham


Kochaj tak, jakby Cię nigdy nikt nie zranił...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.nhl-manager.pun.pl www.mzklan.pun.pl www.reallmadryt.pun.pl www.fir07.pun.pl www.fireworks.pun.pl